Nikt nie przypuszczał, że sądecki klimat nadaje się do uprawiania winorośli. Do teraz. Przykładem, że może się to udać, jest winnica i hodowla sadzonek w Łazach Brzyńskich koło Jazowska. Prowadzą ją Katarzyna i Ryszard Motawowie. Ich dzień rozpoczyna się od ładowania na przyczepę sadzonek winorośli najprzeróżniejszych odmian. Rośliny jadą do amatorów przydomowych winniczek wcałej Polsce.
Podczas spaceru między szpalerami winorośli różnych szczepów: rieslingów, regentów i cabernet mitos towarzyszy nam syn Motawów –Krystian. Czekamy cierpliwie na szefa – pana Ryszarda, który utknął w korku na zakopiance. Wracał z Częstochowy gdzie rozwoził sadzonki. W tym czasie Krystian, uczeń trzeciej klasy gimnazjum, opowiada ze znawstwem o odmianach, o przecięciach, groźbie wiosennych przymrozków. t Winorośle jadą w Polskę – W winnicy jest dużo pracy. Przycinanie, szczepienie, ochrona przed mrozem i ptakami, spulchnianie ziemi, podlewanie. Na nudę w wakacje nie narzekam –mówi. Na zbiór większości odmian jest jednak jeszcze za wcześnie. – Te dojrzałe już winogrona trzeba okrywać specjalną siatką, bo ptaki wybrałyby je co do sztuki. Czasem trzeba nawet rzucić pomiędzy szpalery petardę – opowiada Krystian. Przybywa szef. Na rozmowę ma mało czasu, bo czeka go jeszcze załadunek sadzonek na jutro. Wozi je do Wrocławia, Rzeszowa. – Idą jak woda – twierdzi pan Ryszard. Jak udało się wśród beskidzkich wzgórz założyć winnicę rodzącą owoce nieustępujące tym z winnic niemieckich i północnej Francji? To determinacja i znawstwo. –Na początku to miało być hobby, zabawa. 17 lat spędziłem w niemieckich i francuskich winnicach. Teraz pod folią mam 1200 metrów kwadratowych winorośli. Pod gołym niebem –hektar. WIEDZA TAJEMNA Jeśli spędza się w winnicy pół życia, to musi się posiąść wiedzę tajemną na temat symbiozy winnego grona, ziemi i słońca.
Ryszard Motawa hoduje w tej chwili ponad 130 odmian. Niektóre są już sprawdzone, inne dopiero testuje – jak się zachowają w naszym klimacie. Co roku sprowadza nowe gatunki. W odmianę Rondo i Leon Milot zaopatrywał między innymi Romana Myśliwca – właściciela winnicy Golesz. A Roman Myśliwiec to guru polskiego środowiska winnego. Prowadzi prace badawcze koło Jasła. – Kluczem do sukcesu jest dobór odmiany do naszego, dość srogiego, klimatu – twierdzi sądecki plantator. –Nawina czerwone polecam niemieckie odmiany Regent i Rondo. Dzisiejsza wiedza i do- świadczenie pozwalają spojrzeć na sprawę uprawy winorośli bardziej optymistycznie. Ale nie chcę powiedzieć, że możemy zacząć sadzić w polskich górach znane odmiany, jak Cabernet, czy Chardonnay. t Szansa dla gospodarstw Przy odpowiednim doborze stanowiska, odmian isposobu formowania krzewów, uprawa winorośli w naszym klimacie okazuje się nie tylko możliwa na poziomie amatorskim, ale również opłacalna dla gospodarstw rolnych. – Proszę popatrzeć na przeciwległe stoki: aż się proszą by je obsadzić. Winorośl nie jest wybredna, jeśli chodzi o glebę. Widziałem krzewy winne rosnące w żwirze i wapiennej skale. Gleba potrafi sprawić, że z tej samej odmiany posadzonej w różnych miejscach uzyskamy wino o zupełnie innym bukiecie –mówi pan Ryszard. W winnicy panuje rodzinna atmosfera. Pracują tam żona Ryszarda, Katarzyna, i Krystian. Na razie głównym źródłem dochodów jest sprzedaż sadzonek. – Niewykluczone, że kiedyś będziemy sprzedawać winogrona, a nawet swoje wino, ale na to ostatnie na razie nie pozwala polskie prawo – mówi Ryszard Motawa. Marzy mu się sytuacja znana mu z Niemiec. – Tam każde gospodarstwo ma swoje stoisko czy sklepik. Może sprzedawać wino własnej produkcji, destylaty owocowe i inne produkty. Takim dodatkowym zarobkiem żaden z sądeckich rolników by nie pogardził –mówi. Polska rzeczywistość Rzeczywistość jest jednak dla smakoszy lokalnego wina niewesoła ijeśli ktoś pomyślał o kieliszku wina jakościowego z brzyńskiej piwniczki, to musi zejść na ziemię. Istnieje co prawda projekt ustawy umożliwiającej sprzedaż wina w małych gospodarstwach – zajmowało się nim już kilku posłów z Podkarpacia – ale na razie nic z tego nie wynikło. Wedle polskich przepisów nie można wysyłać próbek wina, jak się to robi we wszystkich krajach winiarskich, do laboratorium. Należy mieć własne laboratorium i do tego laboranta. Hodowcom pozostaje chwalenie się swoim wyrobem wśród przyjaciół i znajomych. – Robię wino zgodnie z zasadami sztuki – opowiada Ryszard Motawa. –Najpierw grona w specjalnej maszynce pozbawiane są szypułek. Potem miaż-dżone na prasie. Wino powstaje z samego soku, oczywiście bez dodatku wody. Stopień zawartości cukru można regulować dodając sok z winogron. Jeśli chodzi o sprzedaż wina, Polska to ciągle dziwny kraj. Póki co, winnice stają się coraz bardziej modne i Ryszard Motawa zaopatruje w sadzonki niemal cały kraj. Ma też własne zdanie o winnicach francuskich. – Są zaniedbane – mówi. – W Niemczech i Austrii jest inaczej, dlatego wzory czerpię stamtąd.
Gazeta Krakowska RAFAŁ KAMIEŃ
Dodaj komentarz