Po hodowli owiec i produkcji owczego sera, teraz jest kolejny pomysł na zmniejszenie bezrobocia w naszym regonie. Wystarczy mieć kilka arów ziemi na nasłonecznionym stoku i posadzić tam… winorośle. Jak mówią osoby które to zrobiły – nie jest to gigantyczna inwestycja, a żyć z winnicy może cała rodzina.
-To może być niezły biznes, szczególnie dla osób, które lubią pracę wśród roślin i na świeżym powietrzu – mówi Ryszard Fryc, sądecki biznesmen, który na wiosnę tego roku założył swoją przydomową winnice. –Z moich obliczeń wynika, że można z tego żyć. Oczywiście w pierwszych latach trzeba troszkę zainwestować, ale nie są to jakieś bardzo duże pieniądze. Polecałbym rozkręcenie takie biznesu osobom bezrobotnym, albo takim które nie mają pomysłu co zrobić ze słonecznymi stokami.
To, że na winogronach można zarobić, potwierdza Ryszard Motawa, który od 12 lat prowadzi przydomową winnicę w Łazach Brzyńskich niedaleko Łącka.
– Same sadzonki tak wiele nie kosztują –mówi. –Poza tym, jeśli będziemy je dobrze prowadzić i pielęgnować ,winogrona się przyjmą i będziemy musieli je jedynie przycinać i doglądać. Dodatkowym plusem jest fakt, że winorośle rosą niemal na każdej glebie – dodaje Motawa. – Kiedy przez wiele lat pracowałem w winnicach w Europie zauważyłem, że rosły nawet te zasadzone na żwirze i skałach. Jedyny warune, to dostęp do jak największej ilości słońca.
– Warto przypomnieć , że tradycje winiarskie w Małopolsce sięgają średniowiecza, a winoroślą obsadzone nawet wzgórze wawelskie – Mówią znawcy tematu. Nad założeniem przydomowej winnicy zastanawia się pan Adam mający dwa hektary pola na pochyłym zboczu pod Nowym Sączem.
– Na razie czytam literaturę fachową – mówi. –Byłem też u pana Motawy. Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku zasadzę winorośle na 20 arach mojej działki. Kupię odmiany, które są już przetestowane i bez problemów rosną w naszym klimacie.
Dodaj komentarz